środa, 13 maja 2015

"Samotni.pl", czyli – sorry, takie mamy czasy…

Kiedyś go zapytała, skąd ta miłość do samolotów. Wzruszył ramionami, nie przerywając pracy. Patyczkiem cieńszym od zapałki nanosił klej na kabinę pilota.

- Tak się tylko bawię – odpowiedział wtedy.

Skłamał. To był przecież czas wielkiej wiary w samoloty, a zwłaszcza w ten jeden, którym miał wystartować prosto do angielskiego mieszkania matki.

zdjęcie(18)

Biorąc do ręki tę książkę spodziewałam się opowieści o nastolatkach i ich przygodach na portalach randkowych… Część z Was to już pewnie wie, ale tym co nie wiedzą zdradzę swoją osobistą fanaberię – staram się nie czytać informacji na okładkach. Ograniczam się do podstawowych danych i w ten sposób podejmuję decyzję o przeczytaniu książki. Dzięki temu nie omijają mnie nigdy żadne niespodzianki! Nie wiem czy zauważyliście, ale często na okładkach zdradza się wydarzenia, które dzieją się dopiero w połowie lektury… Nienawidzę tego, więc okładki omijam. Tak było i tym razem, stąd moje kulawe domysły! Ale dzięki temu zostałam bardzo miło zaskoczona… Chociaż, nawiasem mówiąc, informacja na okładce opowiada moim zdaniem o zupełnie osobnej, najmniej ważnej historii…



Moje zaskoczenie wzięło się stąd, że książka nie ma zbyt wiele wspólnego z Internetem i wirtualną rzeczywistością! Opowiada ona bowiem po prostu o różnych rodzajach samotności, które możemy spotkać w dzisiejszych czasach… Choć z doświadczenia wiem, że tych rodzajów samotności można jeszcze dodać bardzo wiele, a książkę rozwinąć o dodatkowe wątki, barwne postaci i różnego rodzaju elementy zaskoczenia, ale wtedy to już by nie była ta sama książka… A dzięki swojej prostocie jest przyjemna w odbiorze i odpowiednia zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Uważam, że spokojnie mogą ją już czytać dzieci z podstawówki…

 

O akcji nie chcę opowiadać zbyt wiele… Zdradzę Wam jednak absolutne minimum, które pozwoli zrozumieć, o czym tak naprawdę opowiada książka… Główną bohaterką jest Zosia, która uczy w liceum polskiego i jednocześnie wychowuje 14 letnią siostrę. Dziewczyna nie ma lekkiego życia, gdyż czuje się odpowiedzialna nie tylko za własną siostrę, ale również za wychowawczą klasę…
Najważniejsza postacią jest dla mnie Wiktor (jeden z uczniów Zosi), który zaplątał się w szemrane interesy, aby moc opłacać leki dla babci... Choć na pierwszy rzut oka wydaje się opryskliwym wagarowiczem - luzakiem, to jest wręcz przeciwnie! Warto zatem czasem przyjrzeć się ludziom i lepiej ich poznać, zanim się ich oceni... Wiktor kryje w sobie bowiem wiele wrażliwości i mnóstwo miłości – zwłaszcza do babci. Takich prostych, aczkolwiek ważnych stwierdzeń w książce jest więcej, jednak nie chcę Wam psuć zabawy!

W książce odnajdziecie dodatkowo milion wartych uwagi problemów, które dotyczą głównie młodzieży, ale nie tylko… Autorka porusza temat wszelkiego rodzaju przemocy obecnej w szkołach – głównie psychicznej, polegającej na ciągłym nękaniu „odmieńców”. Pokazuje nam także strukturę dziwnego tworu, jakim jest gimnazjum i uświadamia z jak wielkimi problemami mogą się czasem borykać dzieci… Często również boją się powiedzieć o swoich problemach własnym rodzicom, wychowawcom, czy nawet rodzeństwu, żeby „nie pogarszać sytuacji”…

 
- Bo dziś jest ten apel… Dyrekcja, no wiesz przecież, ustawi pod ścianą całą szkołę. I jeśli ogłosi to moje zwycięstwo, a jeszcze wezwie mnie na środek… Jak mam przejść przez piekło spojrzeń i odgłosów? Wśród porykiwań, chrząkań, buczenia… - Kaja schowała twarz w dłoniach. – Po takim występie będą mi klaskać na każdej przerwie, a ja… ja chciałabym tylko, żeby nikt mnie nie oglądał…

Chciałabym żeby wszystkie dzieci przeczytały tę książkę i czegoś się z niej nauczyły... Chociaż dorosłym tez by się to przydało, zwłaszcza rodzicom - może lepiej by zrozumieli własne dzieci? I zdali sobie sprawę z tego, że wychowywanie na odległość nie jest najodpowiedniejszą możliwością, a pieniądze nie rozwiążą wszystkich problemów?

Choć książka jest lekka, pisana prostym językiem i pozbawiona barwnych opisów, to jednak przemawia do czytelnika. Dzięki łatwości w odbiorze powinna więc idealnie się sprawdzić dla swojej docelowej grupy (plus minus 16 lat) i trochę „przemówić jej do rozumu”.

Ta książka naprawdę zmusiła mnie do myślenia... Mimo tego, że jest wyjątkowo lekka i oczywista, to dzięki niej zdałam sobie sprawę z tego, w jak dziwnych czasach żyjemy... Niby każdy z nas ma mnóstwo znajomych na fb, niby chodzi ulicą pełną ludzi, ale jednak jest samotny! Nawet w domu z rodzicami i rodzeństwem każdy może być zamknięty we własnym, wirtualno- książkowym świecie! Niestety – częściej żyjemy obok siebie, a nie ze sobą...

- Kolejne dowody winy mojej baśniowej matki.

- Dlaczego baśniowej?

- No, bo takiej „za siedmioma górami, za siedmioma lasami”

Nie da się ukryć, że żyjemy w czasach baśniowych rodziców… Ciągle daleko – za granicą lub permanentnie w pracy. Życie tak dziwnie na nas działa, że rodzice oddalają się od własnych dzieci, chociaż tak naprawdę robią wszystko, aby uchylić im nieba… Niestety, na budowanie prawdziwej relacji już brakuje czasu, a pieniądze przysyłane w Londyńskich kopertach nigdy ich nie zastąpią! Zostawiam Was teraz z tą moją smutną refleksją i zapraszam do lektury…

4 komentarze:

  1. Oj, obawiam się, że to książka zupełnie nie w moim stylu ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Lekka i przyjemna, ale na pewno do niej nie wrócę... Dla młodzieży jednak jest moim zdaniem całkiem niezłą lekturą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka wydaje się ciekawa, choć ja już jestem w zasadzie +16 razy 2 :) nienawidzę opisów na okładkach. Albo zdradzają za dużo albo zawierają kompletne bzdury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Opisy na okładkach naprawdę mnie denerwują... Unikam jak ognia i dzięki temu często mam miłą niespodziankę ;) Książka na początku lipca będzie do wygrania na mojej stronie na fb - zapraszam! ;)

    OdpowiedzUsuń