środa, 20 kwietnia 2016

"Śmierć kolekcjonera" - Agnieszka Pietrzyk - kryminalne rozczarowanie

Cztery trupy, zagadkowe testamenty, bitwa o najlepsze papiery wartościowe i morderca kryjący się wśród gości hotelowych. Kto i dlaczego zabił zwycięzcę najważniejszych aukcji? Jaką rolę mają tu papiery wartościowe i bieg na orientację? Tego możecie się już dowiedzieć wyłącznie z książki!





Nie chcę zbyt wiele zdradzać z fabuły, gdyż jest ona dosyć prosta – w hotelu ginie mężczyzna, który dzień wcześniej cieszył się wielkim sukcesem. Sprawa w tajemniczy sposób łączy się z małżeństwem, które odebrało sobie życie. Intrygę poznajemy głównie z ust policji i słuchamy przeprowadzanych przesłuchań. Niestety niewiele jest tutaj opisów emocji czy relacji między postaciami. Czasami miałam wrażenie, że to po prostu suchy opis sytuacji, przypominający policyjny raport.
Zajrzała do torebki, poprawiła kołnierz. Robiła wrażenie niezadowolonej, nadąsanej. Na początku zawsze chłodna, wyniosła, gdy tylko zaczynał ją adorować, stawała się przymilna, czuła. Oboje odgrywali role, które im odpowiadały. On lubił zdobywać, przeistaczając się w szarmanckiego uwodziciela, a ona uwielbiała być zdobywana, stając się obiektem pożądania. Żaden z niego Don Juan, po prostu starszy, siwy pan z wydętym brzuchem, a ona zwykła urzędniczka w średnim wieku z tłustym tyłkiem.

Książce zabrakło lekkości, bardziej rozbudowanych wątków obyczajowych, emocji, poczucia humoru i akcji. Było mi zupełnie obojętne kto i kogo zamordował czy dlaczego to zrobił. Nie zdążyłam się zaprzyjaźnić z żadnym z bohaterów, nie poznałam zbyt dokładnie ich myśli i uczuć. Nie mogę mieć pretensji do autorki o mało barwne opisy (jest niewidoma), ale tego również mi brakowało… Wiem, że marudzę, ale jestem przyzwyczajona do wartkiej akcji, barwnych opisów i „tego czegoś” co nie pozwala nam odłożyć książki na półkę. Tym razem nie czułam mocy przyciągania i chęci dokończenia lektury w jedną noc.



Śmierć kolekcjonera wciągnęła mnie dopiero od połowy, a później błyskawicznie się skończyła. Część wątków została zbyt mało rozbudowana, choć na początku zapowiadała się obiecująco… Mogło być pięknie, a było po prostu średnio. Przeczytałam książkę ekspresowo i równie szybko (niestety) o niej zapomnę. Zakończenie mnie rozczarowało – wiele wątków (które były dla mnie najciekawsze) w ogóle nie zostało rozwiązanych.
- Jeżeli mam być szczera – zaczęła – to powinnam powiedzieć, że każdy z nas ma zadatki na szaleńca. Czasami myślę, że kolekcjonowanie ma w sobie coś niezdrowego. Uzależnia, poza tym budzi w człowieku uczciwie wiecznego nienasycenia. Chce się mieć coraz więcej i więcej coraz ciekawszych papierów.

Wątek kryminalny jest tutaj wart uwagi – widać, że autorka poświęciła wiele energii na wymyślenie zbrodni i jej motywu. Podejrzani kłamią, wykręcają się od odpowiedzi, uciekają, próbują przechytrzyć śledczych. A sami policjanci również nie są święci. Jeżeli ktoś zatem lubi kryminały skupiające się prawie wyłącznie na zbrodni – powinien być zadowolony. Odnajdziecie tutaj również sporo informacji o papierach wartościowych i różnych zwyczajach kolekcjonerów. Uważam, że sam pomysł był dobry, ale książka jest niedopracowana i zakończona tak, jakby brakowało jej paru rozdziałów. Niestety – to zupełnie nie był mój świat.



Za tę książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!



  • Autor: Agnieszka Pietrzyk

  • Tytuł: Śmierć kolekcjonera

  • Język Oryginału: polski

  • Liczba Stron: 319

  • Rok Wydania: 2016

  • Numer Wydania: I

  • Wydawca: Wydawnictwo Czwarta Strona

  • Ocena:  3/6

2 komentarze:

  1. Każdemu czasem trafi się taka książka, która jest niby ok, ale tak naprawdę mogłoby jej nie być. Bywa. Trzeba się otrząsnąć i szukać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Otrząsnęłam się ekspresowo... ;P Innym się podoba, ja mam widocznie troszkę spaczony gust. ;P

    OdpowiedzUsuń