środa, 27 kwietnia 2016

"Cześć, co słychać?" - Magdalena Witkiewicz budzi motyle w brzuchu

Chyba każdy z nas z sentymentem wspomina pierwszą miłość... Wtedy wszystko było inne, pocałunki niewinne, w brzuchu motyle, a w sercu jedna wielka beztroska i nadzieja na piękną przyszłość. Podobnie jest z Zuzanną, która z rozrzewnieniem wspomina gorące chwile spędzone z Pawłem i romantyczne, pachnące miłością listy.


Ach, jak zazdrościłam jej tych motyli. Tej lekkości kroku, gdy szła na spotkanie z nim, tej euforii w łóżku. Tej niepewności związanej z miłością, której tak nie lubimy, a zarazem kochamy. Zadzwoni – nie zadzwoni. A może ja powinnam pierwsza zadzwonić, a może on? Ile razy ja to już przerabiałam. Jak ja za tym tęskniłam! I to chyba nie wróci…



Czasy pełne romantyzmu kobieta ma już dawno za sobą – w łóżku chrapiący mąż, w pokoju obok dwie córki, a w głowie pełno żmudnych, domowych obowiązków. Monotonię przerywa spotkanie z przyjaciółkami z liceum, które przypominają jej o istnieniu pierwszej, w jej mniemaniu najpiękniejszej, miłości – Pawle. Kierowana impulsem pisze do niego "Cześć, co słychać" i rozpętuje burze z piorunami... Bo przecież od dawna wiadomo, że stara miłość nie rdzewieje, prawda?
Idealnie? No prawie. Ale na pewno nudno, przewidywalnie i mdło. Jednak w życiu najbardziej pożądane jest to, czego nie lubimy w dobrym kinie. Przewidywalna spokojna fabuła, która powoli prowadzi nas do przodu, bez zwrotów akcji i bez przerażających momentów jest często tak naprawdę naszą wymarzoną życiową drogą. Przekonujemy się jednak o tym dopiero wtedy, gdy dramatyczny zwrot akcji właśnie nastąpił. I to nie ten w filmie sensacyjnym, a w naszym życiu. Wtedy pozostaje nam wierzyć, że trafiła nam się klasyczna komedia romantyczna, z happy endem.

O akcji nie mogę więcej opowiedzieć. Dodam jedynie, że Zuzanna na własne życzenie wplątuje się w coś, z czego później się trudno wyplątać. Łatwo się jednak domyślić, jaka przygoda chodzi kobiecie po głowie… I to jest właśnie minus tej książki – zbyt duża oczywistość. Osładza nam to jednak piękny język i sporo zagadnień do przemyślenia.
Jedna wiadomość na facebooku o treści „Cześć, co słychać?” otworzyła pudełko z fajerwerkami. Co chwilę zbliżam się z zapałką i co chwilę los wytrąca mi tę zapałkę z ręki. Te mniejsze wybuchają, rozświetlają niebo mnóstwem kolorów. Do tych większych, które koniecznie chcę sprawdzić, jeszcze nie doszłam. Może powinnam zamknąć to pudło z głośnym hukiem. Niech ktoś inny się bawi w tę niebezpieczną zabawę.

Cześć, co słychać? czyta się ekspresowo i to z perspektywy Zuzy – można zatem wczuć się w jej sytuację. Kiedy ją poznajemy, siedzi sama z kieliszkiem wina i opowiada swoją historię. Nie zdążyłam zbyt dobrze poznać głównej bohaterki i tym samym nie pałałam do niej zbytnią sympatią. Myślę jednak, że jestem za młoda, by ją w pełni zrozumieć. Mam też zupełnie inny charakter i Zuzia działała mi na nerwy lekkomyślnością i egoizmem. Magdalena Witkiewicz stopniuje napięcie i choć akcja jest łatwa do przewidzenia, to pod koniec książki znajdziemy małą niespodziankę…
Jestem jednak przekonana, że z wiekiem coraz trudniej znaleźć odpowiedniego kandydata na ojca dla swojego dziecka. Nie chodzi tu o to, że już wszyscy są zajęci, ale o to, że im jesteśmy starsze tym stajemy się bardziej wybredne (…). Niestety jesteśmy już pewne, że żaba w koronie nie zmieni się nagle w królewicza. A co gorsza wiemy, że prawdziwi królewicze nie są w zasięgu naszych ramion.

Tym razem, przynajmniej w moim przypadku, nie było łez i wzruszeń (Może jestem za młoda na tego typu przemyślenia?). Była za to mądra i budząca do refleksji historia o życiu, pragnieniach i możliwościach kobiet czterdziestoletnich. Magdalena Witkiewicz jak zwykle porusza istotne (a nawet niezmiernie teraz aktualne i burzliwe w politycznym świece) tematy. Prowokuje do myślenia i zrozumienia, czego tak naprawdę pragniemy w życiu. Bo jeśli motyli w brzuchu, to już lepiej je sobie narysować, niż stracić coś cennego... Tę książę warto przeczytać przede wszystkim ze względu na emocje i cudowny styl autorki, dzięki któremu nawet instrukcja pralki byłaby pewnie fascynująca.



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję autorce! Zrobię to również osobiście, bo 28 kwietnia Panią Magdalenę Witkiewicz będzie można spotkać w Manufakturze.



  • Autor: Magdalena Witkiewicz

  • Tytuł: Cześć, co słychać?

  • Język Oryginału: polski

  • Liczba Stron: 313

  • Rok Wydania: 2016

  • Numer Wydania: I

  • Wydawca: Wydawnictwo Filia

  • Ocena:  4+/6

2 komentarze:

  1. Ja mimo wszystko chce przeczytać tę książkę. Nie uważam żeby wiek był sensem jej odbioru, a stan czytelniczki. Myślę, że w jakimś stopniu mogłabym się utożsamiać z bohaterką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytaj - jestem ciekawa Twojej opinii. Ja po prostu uważam, że tę autorkę stać na więcej! ;)

    OdpowiedzUsuń