poniedziałek, 14 marca 2016

"Nieszczęścia chodzą stadami" - Agata Przybyłek rozwija skrzydła

Bałam się tego, co znajdę w drugiej części książki Agaty Przybyłek. Po pierwszym tomie miałam bardzo mieszane uczucia, jednak postanowiłam dać autorce jeszcze jedną szansę i wcale nie żałuję swojej decyzji! Po średnio udanym debiucie dostałam ciekawą, lekko napisaną, zabawną i mądrą książkę. nieszczescia chodza stadami agata przybylek okladka kto czyta nie pyta recenzja opinia czwarta strona Tym razem nie śledzimy losów Iwonki – poznajemy historię jej szalonej matki oraz kuzynki... Do Sosenek, prosto z Londynu, przyjeżdża bowiem chrześniaczka Haliny – panna z dwójką dzieci. Nie muszę Wam chyba tłumaczyć, że takie rzeczy na szanującej się wsi to wielki wstyd. Sytuacja jest tym gorsza, że jedno z dzieci jest... Wyjątkowe. A ta wyjątkowość może budzić duży sprzeciw społeczny i być przyczyną problemów nieszczęsnej panny Marty. Dodatkowo dziewczyna ciężko przeżywa powrót do rodzinnej miejscowości. Po kątach poukrywały się bowiem bolesne wspomnienia.
Oddychając ciężko, starała się jeszcze raz odtworzyć w myślach przebieg dzisiejszych wydarzeń, które sprawiły, że jej mały, spokojny świat, w którym posprzątała jakiś czas temu, teraz zakołysał się lekko, wypychając z kątów wszystkie upchnięte tam niegdyś obawy. Z bólem serca patrzyła na wywrócony, porcelanowy serwis stojący na stoliku w centrum jej własnego ja, z którego na podłogę teraźniejszości kapały kropelki bólu, samotności, tęsknoty, a przede wszystkim odżywającego powoli lęku(…).

Halina, obawiając się o własną renomę we wsi, postanawia za wszelką cenę wykurzyć Martę z Sosenek. W tym celu używa całego swojego sprytu i robi się naprawdę wesoło! Kto czytał pierwszą część, ten wie, że matka Iwony jest niepoczytalna i nad wyraz kreatywna. Głodzenie, wyłączanie prądu i Internetu i zmuszanie do błądzenia po łąkach to tylko część z wielu pomysłów Haliny.
Gdyby zobaczył ich teraz ktoś znajomy, pewnie parsknąłby śmiechem na widok podekscytowanej miny pani Haliny i wlekącego się u jej oku strutego męża. Istna komedia pędząca w stronę dworca. Różowa dama i zmęczony życiem pan snujący się ospale za nią. Takie widoki powinno uwieczniać się na zdjęciach dla przyszłych pokoleń, a potem wysyłać znajomym na święta.

Jeżeli nie czytaliście pierwszej części – nie martwcie się – te historie są prawie zupełnie niezależne. Muszę przy tym przyznać, że Nieszczęścia są znacznie lepsze niż Nie zmienił się tylko blond... Agata Przybyłek popracowała nad stylem, językiem, kreacją postaci i fabułą. Książka jest bowiem napisana lekko (ale z nutą poetyckości), fabuła posiada intrygującą tajemnicę i niesie za sobą przesłanie, a postacie są różnorodne i stanowczo bardziej „ludzkie” niż wcześniej. Cieszę się bardzo, gdyż jestem przekonana, że z każdą następną książką będzie już tylko lepiej! Autorkę trzeba również pochwalić za poczucie humoru, którego w książce jest naprawdę mnóstwo – zarówno sytuacyjnego jak i słownego. Wielkie brawa za bohaterów, zwłaszcza za nieokiełznaną Halinę – jej teksty i zachowania sprawiały, że uśmiechałam się do książki.
Mężczyzna zlustrował Martusię wzrokiem od góry do dołu, mrużąc przy tym oczy. Następnie wyciągnął w jej stronę bukiet polnych kwiatów, a raczej trawy i chwastów, które jakimś cudem jeszcze nie przekwitły, nie zapominając przy tym o podaniu ich swojej wybrance serca razem z korzeniami. - E… - popatrzyła na pokaźny pęk zieleniny, czując się trochę jak dokarmiany królik, a potem przeniosła wzrok na ciotkę.

Gigantyczny plus za wiedzę psychologiczną. Uwielbiam książki, które mnie czegoś uczą. Tym razem możemy dowiedzieć się nieco więcej o traumie i wpływie przeszłości na teraźniejszość. Ta wiedza jest wpleciona tak subtelnie, że nawet tego nie zauważycie, co też jest godne pochwały. Dzięki tej nucie psychologii Nieszczęścia zmuszają do refleksji nad tym, co tak naprawdę wpływa na los i nasze decyzje. Oczywiście nie może być tak słodko... Strasznie działało mi na nerwy permanentne nazywanie Marty – Martusią. Jak miałam ją traktować jako dojrzałą kobietę i matkę dwójki dzieci, skoro ciągle brzmiało mi w uszach jej dziecinnie zdrobniałe imię? Potrafiłabym to wybaczyć, gdyby brzmiało tylko z ust rodziny, ale żeby tak narrator zdrabniał? Podobnie było w przypadku oczu Marty – trochę za dużo wzmianek o ich kolorze, mocy, magnetyzmie innych efektach specjalnych. Może Was to nie będzie drażnić tak mocno jak mnie, może nawet tego nie zauważycie, ale… musiałam wyrzucić z siebie całą irytację. Kolejny minus, to niedosyt! Kiedy przeczytałam słowo „Epilog”, to nie wierzyłam własnym oczom. Zabrakło mi paru wyjaśnień, chociażby dokładniejszego rozwoju Londyńskiej historii Marty oraz wiedzy na temat poczynań niektórych bohaterów… Lukru na szczęście było znacznie mniej niż poprzednio – śmiem nawet powiedzieć, że bywało dosyć gorzko. Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak bardzo Agata Przybyłek rozwinęła literackie skrzydła. Na każdej ze stron widać, że w książkę włożono nie tylko mnóstwo pracy, ale również serca. Nieszczęścia są napisane w taki sposób, że spodobają się większości kobiet ze względu na humor i dużą przyjemność, którą niesie lektura. Dodatkowo z każdą przeczytaną stroną historia Marty coraz bardziej wciąga, ciekawi i intryguje. Krótko mówiąc – czekam na więcej! Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona! Recenzja Nie zmienił się tylko blond - http://kto-czyta-nie-pyta.blog.pl/2016/01/12/nie-zmienil-sie-tylko-blond-agata-przybylek/

  • Autor: Agata Przybyłek

  • Tytuł: Nieszczęścia chodzą stadami

  • Seria z babeczką

  • Gatunek: literatura kobieca

  • Język Oryginału: Polski

  • Liczba Stron: 372

  • Rok Wydania: 2016

  • Numer Wydania: I

  • Wydawca: Wydawnictwo Czwarta Strona

  • Miejsce Wydania: Poznań

  • Ocena:  4+/6

11 komentarzy:

  1. Coś czuję, że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazwyczaj nie sięgam po tego typu książki, ale na tę mam ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powinnam chyba najpierw sięgnąć po pierwszą część, bo z tego co widzę, jest to kontynuacja. Historia jest z jednej strony ciekawa, ale z drugiej obawiam się, że nie spodobałaby mi się tak, jakbym tego chciała. Muszę się przekonać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czuję się nic, a nic zachęcona do sięgnięcia po tę lekturę... dlaczego? Bo mnie juz nie trzeba zachęcać! Książka juz do mnie idzie, ponieważ udało mi się ją wygrać w konkursie i jestem na nią bardzo nakręcona. Iwonka mnie pochłonęła (ciebie opamiętania, że nie do konca) ale skoro piszesz, że teraz jest lepiej, to czuję, że i ja się nie zawiodę. Nie mogę się doczekać powrotu do sosenek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się nie nadaję do takiej literatury kobiecej... Ostatnio robiłam sobie nawet rachunek sumienia i doszłam do wniosku, że cieszą mnie po prostu inne rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuję, że ta książka właśnie leci na moją listę "muszę mieć" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też tak mówiłam... Ale czasem na "odmóżdżenie" i zwyczajny odpoczynek przydaje się taka lekka literatura. :) Spróbuj przeczytać "Rosół z kury domowej" albo "Awarię małżeńską". :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro pokochałaś Iwonkę, to Martusia (jeżu, jak ja nienawidzę tego zdrobnienia!) również zdobędzie Twoją sympatię. :) Teraz jest DUŻO DUŻO lepiej - czytałam z przyjemnością. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wcale nie musisz sięgać najpierw po znacznie słabszą, pierwszą część... Te historie są prawie zupełnie niezależne. :)
    Kto wie - może Ci się jednak spodoba?

    OdpowiedzUsuń
  10. O "Awarii małżeńskiej" słyszałam same dobre rzeczy, więc pewnie w końcu się skuszę :) Ewentualnie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Z jednej strony wydaje mi się, że książka jest ciekawa, ale z drugiej do końca mnie nie przekonuje. Jeszcze nie wiem, czy po nią sięgnę, ale na pewno o tym pomyślę :)

    OdpowiedzUsuń