poniedziałek, 9 marca 2015

Zabiliśmy kobietę, synu... Teraz "CICHO SZA" - Lisa Scottoline

Czytając tę książkę parokrotnie biłam się z myślami, gdyż miałam wielką ochotę ją po prostu odłożyć na półkę. Stwierdziłam jednak, że tak łatwo się nie poddam i przebrnę, chociaż (szczerze mówiąc) było mi wszystko jedno co się stanie z głównymi bohaterami. Cicho sza Lisy Scottoline zupełnie mnie nie porwała...

zdjęcie 4(2)



Znacie na pewno to uczucie, kiedy główny bohater zachowuje się całkowicie niedorzecznie? Właśnie to uczucie towarzyszyło mi podczas czytania najnowszej książki Lisy Scottline.

Historia jest dosyć prosta… Ojciec chcąc się przypodobać synowi pozwala mu chwilę poprowadzić. Ryan za miesiąc ma odebrać swoje „dorosłe” prawo jazdy, więc wie „z czym to się je”, jednak wydarza się straszny wypadek… Na zakręcie chłopak potrąca biegnącą dziewczynę. Reanimacja nie pomaga, sprawy się komplikują, a mężczyźni po prostu uciekają z miejsca zdarzenia… Mimo tak dramatycznego początku wynudziłam się podczas czytania niczym mops! Wracając jednak do akcji… Sekrety się mnożą, ale tak naprawdę pierwsze dwieście stron jest koszmarnie nudne! Ciągle ta sama śpiewka – wyrzuty sumienia, ukrywanie tajemnicy, złe samopoczucie, depresja, sekrety, emocje…

Dodatkowo w kółko te same sformułowania wypowiadane za równo z ust ojca i syna – kłótnia o to, kto zabił i czyja to wina… Myślałam, że się zanudzę na śmierć, a jak widziałam, że znów zamierzają toczyć tę samą, denną dyskusję przewracałam oczami i jednocześnie przewracałam również kartkę! Nie chcę jednak, żebyście mnie źle zrozumieli! Ja lubię czytać o emocjach, przeżyciach a nawet długich przemyśleniach głównych bohaterów – w końcu jestem pedagogiem. To co się działo w książce zdawało mi się jednak tak sztuczne, puste i męczące, że musiałam omijać całe fragmenty.

Muszę jednak przyznać, że ostatnie sto stron powieści potrafi zaciekawić. Tam w końcu coś się zaczyna dziać! O zdarzeniu dowiaduje się ktoś jeszcze, ktoś jest zamordowany, ktoś szantażuje, a Jake (ojciec) zaczyna mieć różnego rodzaju domysły.

Przykre jest jednak to, że aby doczekać się akcji trzeba tak długo brnąć przez nudne i monotonne dialogi i przemyślenia. Zastanawiałam się długo co bym jeszcze mogła napisać o tej książce… Może i zakończenie jest trochę zaskakujące, ale niesie za sobą typowo amerykański morał, że „miłość ci wszystko wybaczy”, a rodzina przetrwa nawet najgorsze rzeczy… Wolałabym chyba bardziej huczne zakończenie, z którego jasno by wynikało, że kłamstwo ma krótkie nogi. Nie można mieć jednak wszystkiego!

Nie byłabym wobec siebie uczciwa, gdybym chciała tę książkę polecić komukolwiek. Nie jest ani lekka, ani przyjemna ani zbytnio ciekawa, a akcja się ciągnie jak flaki z olejem. Większość książek ze znanego i lubianego klubu „Kobiety to czytają” potrafi porwać i poruszyć jakieś czułe struny w człowieku. W tym przypadku jednak jedyną poruszoną struną była ta odpowiedzialna za irytację…

Ocena: 2/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz