wtorek, 10 marca 2015

"Tajemnica śmierci Strufiego", czyli groteskowa opowieść z wyrwanym zakończeniem…

Już w pierwszej chwili zaintrygował mnie tytuł – uwielbiam zagadki, kryminały i tajemnice. Moim cichym hobby jest typowanie mordercy (w książkach i filmach) i czasem nawet mi się udaje… Tytułowy kot jest po prostu biednym, szarym stworzeniem, które zmarło z niewyjaśnionych przyczyn na tarasie biednego Juana…


zdjęcie(15)

Juan jest młodym i zdolnym chirurgiem, który pragnie spędzić spokojne wakacje na Lazurowym Wybrzeżu. Pierwsze dni jego pobytu są bajeczne, morze ciepłe, jedzenie smaczne a ludzie ciekawi i w sumie sympatyczni. Jego życie zaczyna się komplikować, kiedy poznaje swoich sąsiadów i w końcu znajduje nieszczęsnego, zdechłego kocura…

Nie da się zaprzeczyć, że książka jest napisana z dużą dozą humoru – zdarzają się w niej wydarzenia iście groteskowe, takie jak tajemnicza śmierć tytułowego kota i toczone później policyjne śledztwo… Książka jest też pełna sprzeczności i absurdalnych sytuacji, co nadaje jej swoisty, tajemniczy klimat.  Postaci są ciekawie zarysowane, jednak wiele z nich nie ma w książce żadnej funkcji – są wspomniane, interesują czytelnika, ale później nic się nie wydarza! Autor angażuje nas w jakąś intrygę, której później zupełnie nie kończy i nie wyjaśnia…

Muszę przyznać, że poczułam się w pewien sposób oszukana… Im dalej czytałam tym bardziej byłam ciekawa i (o zgrozo!) tym mniej się wyjaśniało! Największe przerażenie ogarnęło mnie jednak dopiero wtedy, kiedy do końca książki zostało mi raptem parę stron… Początkowo myślałam, że autor się mną po prostu złośliwie bawi i zdradzi wszystko na samiuteńkim końcu… Tak się jednak nie stało! A szkoda… Zastanawiałam się nawet, czy nie dostałam wybrakowanego egzemplarza, jednak według moich obliczeń musiałoby brakować co najmniej 30 stron… A niestety wszystko wydaje się być na swoim miejscu! Czuję się tak, jakbym obejrzała parę różnych filmów i żadnego z nich nie dokończyła… Paskudne uczucie! Bo naprawdę byłam ciekawa cóż złego (lub dobrego) może się jeszcze przydarzyć.

Mimo wszystko książka ma duży potencjał – jest napisana przystępnym językiem, zdarzają się humorystyczne dialogi, a postaci są ciekawe i pełne skrajności. Smutne jest tylko to, iż autor zasiewa w nas wątpliwość i strach, miesza głównego bohatera w bardzo czarne interesy i… nic z tego nie wynika!

Książka ma jednak jeszcze jedną zaletę… Szczęśliwym trafem byłam kiedyś na Lazurowym Wybrzeżu i doskonale pamiętam błękit morza i kamieniste plaże pełne turystów… Francja ma swój specyficzny urok, gburowatych i ciekawskich mieszkańców oraz piękne krajobrazy… Piotr Czubowicz z humorem i wyobraźnią uchwycił to, co zapamiętałam z tego wyjazdu. Opisy krajobrazu i przede wszystkim złośliwości Francuzów sprawiły, że przypomniałam sobie moje wspaniałe i słoneczne wakacje… To była piękna podróż w przeszłość!

 

Zagadka śmierci Strufiego jest debiutem literackim Piotra Czubowicza – Warszawskiego tancerza i choreografa. Nie da się nie zauważyć, iż na pewno pisanie jej sprawiało mu sporą przyjemność. Czyta się bowiem lekko i miło - ja tę dwustustronicową lekturę połknęłam dosłownie w jeden wieczór. Fabuła jest jednak znacząco niedopracowana, a książka bardzo specyficzna… Liczę jednak, że na tym debiucie przygoda z pisarstwem pana Piotra się nie skończy, bo czuć duży, jeszcze nie do końca oswojony potencjał…

Dziękuję portalowi ekulturalni.pl za możliwość napisania recenzji  :)

 

Ocena: 3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz