środa, 18 marca 2015

"Dziewiąta runa", czyli debiutancka książka Katarzyny Bondy

Jedno Bondzie trzeba przyznać - potrafi zaskoczyć czytelnika i zrobić z niego durnia... Mówią na nią "mistrzyni Polskiego kryminału", a czytelnicy zachwalają jej książki pod niebiosa... Czy słusznie? Moim zdaniem nie do końca...


runa



Książki lubię czytać chronologicznie, więc zaczęłam od "Sprawy Niny Frank", która jest pierwszym, debiutanckim osiągnięciem Katarzyny Bondy. Dziś możecie znaleźć tę książkę pod nowym tytułem - "Dziewiąta runa". Jest to również pierwsza książka z serii o Hubercie Meyerze, czyli sławnym profilerze.


Największą zaletą książki jest trzymające nas w ryzach napięcie... Akcja toczy się jednocześnie w trzech różnych światach. Jeden z nich dotyczy profilera, drugi wiejskiego policjanta w malowniczym miejscu nad Bugiem, a trzeci opisuje uczucia i przygody zagubionej aktorki. Co oni mają ze sobą wspólnego? Wbrew pozorom bardzo wiele!  Tytułowa Nina Frank zostaje brutalnie zamordowana w miejscowości nad Bugiem, a Hubert Meyer ma za zadanie odnaleźć jej mordercę (wspierając się pomocą zaskoczonego zbrodnią policjanta).
 

Muszę przyznać, że fabuła brzmi banalnie, ale przecież zwykle tak właśnie bywa! Pozornie nieskomplikowana historia okazuje się bardzo zawiła i jednocześnie wciągająca!  Niestety w tej książce trochę zabrakło mi akcji, barwnych postaci, a niektóre opisy dłużyły się niemiłosiernie... Mam tu na myśli zwłaszcza wywody naszego profilera, który tak naprawdę w kółko mówił to samo...
 

Muszę przyznać, że książka czyta się łatwo, szybko i przyjemnie ale pod koniec lektura wprawia czytelnika w konsternacje... Okazuje się, że (podobnie jak całe śledztwo) książka jest matrioszką... Ruską babuszką, która ma w sobie parę mniejszych, drewnianych laleczek. Wszystko jest tu wielowymiarowe i przez to trochę "trudne do ogarnięcia", jednak mimo wszystko ciekawe...
 

Moim skromnym zdaniem autorka zupełnie zniszczyła zakończenie... Czytając dwa ostatnie rozdziały przecierałam oczy ze zdziwienia. Miało być kreatywnie i śmiesznie, ale we mnie wywołało tylko złość... Do tego wielu rzeczy można się domyślić, a morderca jest złapany w sposób naprawdę banalny! Mimo, że książka jest ciekawa, to wiele rzeczy jest tutaj schematycznych i przez to drażniących... Przecież każdy z nas zna historię, w której mężczyzna ucieka od prawdziwego życia, bo jest pracoholikiem... Nie będę podawać więcej przykładów, przecież możecie przekonać się sami!

 

Cóż... Dziewiąta runa jest debiutem tak uwielbianej teraz autorki, więc dam jej jeszcze jedną szansę. Przeczytam kolejną część z profilerem, bo jako pedagog trochę rozumiem jego tok rozumowania. Również znam mechanizmy obronne i sposoby ludzkich zachowań, jednak nie jestem pewna, czy zna je Katarzyna Bonda i stąd obawiam się kolejnej książki!
 

Jakie są Wasze doświadczenia z tą autorką? Powinnam czytać dalej?

1 komentarz:

  1. przeczytałem . trzy linie biegnące w różnych kierunkach , z których tworzy się całość w postaci trójkąta. dwa ostatnie rozdziały: przedostatni może być-nowe otwarcie na życie Huberta , ostatni ni z gruszki ni z pietruszki- a może to wszystko się nie działo? poczytam inne pozycje tej autorki i zobaczę czy warto było zaczynać. pzdr kd.

    OdpowiedzUsuń