sobota, 30 września 2017

"Lustereczko, powiedz przecie" - Alek Rogoziński i Róża w krzywymzwierciadle

Róża Krull po raz kolejny wplątuje się w kłopoty... Znana pisarka jest bowiem świadkiem samobójstwa mężczyzny, który przez ostatni czas był obiektem jej westchnień. Róża ma jednak niejasne przeczucie, że przystojniak wcale nie chciał odebrać sobie życia!



Już jako mała dziewczynka dała się we znaki rodzicom, budząc ich w nocy ze snu i upierając się, że jej pokój odwiedziło mnóstwo duchów, na czele z Mikołajem Kopernikiem. Ten nie wiedzieć czemu uczepił jej się wyjątkowo nachalnie i wizytował ją regularnie, za każdym razem dzierżąc w jednej dłoni globus, a w drugiej astrolabium, którym nawet raz usiłował ją dziabnąć w stopę.

Twórczość Alka pokochałam od pierwszej książki i obserwując jego rozwój literacki doszłam do paru wniosków: z książki na książkę autor ogranicza anegdotki i dopracowuje intrygę kryminalną, a przy tym dynamicznie się rozwija, chociażby pod względem kreacji postaci. W Lustereczko, powiedz przecie pobił swój własny rekord tworząc Maria, czyli mężczyznę znającego się na robieniu makijażu (zarówno komuś jak i sobie) tak dobrze, że sama popadam w poważne kompleksy... Jestem również pod wielkim wrażeniem gosposi Róży, ale ją już musicie poznać samodzielnie... Tradycyjnie cudowny jest Pepe, wraz ze swoimi ciętymi ripostami, ale coraz bardziej kocham też Różę: zakręconą jak słoik na zimę, nieidealną i sklerotyczną, ale za to z sercem, które mieści pół galaktyki i każdemu chce pomóc. To jej zaufanie do ludzi wplącze ją jednak w poważne kłopoty, o czym przekonacie się już sami...
 Przez chwilę zastanowił się, czy nie zrobić transmisji "na żywo" ze swojej porannej toalety. Jego fanki tak bardzo to lubiły, zwłaszcza gdy się z nimi droczył, schodząc kamerą, niby to przez przypadek, w dół. Dobrze, że nie wiedziały, że w czasie takich transmisji zawsze miał na sobie kąpielówki. Skąpe, bo skąpe, ale jednak.

Żałuję jedynie tego, że nie mogłam sobie dłużej i dokładniej pooglądać całego konkursu piękności dla panów. Chętnie posłuchałabym komentarzy Róży Król, widzącej prężących się mężczyzn w kąpielówkach. Samych przystojniaków też chciałabym poznać lepiej i jeszcze trochę się z nich ponabijać. W końcu nie wszyscy mieli taką klasę i wdzięk jak Rafał Maślak, więc już same dialogi sprawiały mi nieopisaną radość. A skoro jesteśmy już przy Rafale Maślaku - cudownie było spotkać go w książce! Już sam fakt, że pozwolił się w niej umieścić świadczy o jego dystansie do siebie i poczuciu humoru. Teraz lubię go jeszcze bardziej!
 - (...) Pobudka, jogging, listek sałaty na śniadanie, botoks i można zaczynać dzień!

- Na listku sałaty nie doszłabym na botoks, tylko padła po drodze.


Jak zwykle zachwycam się również poczuciem humoru Alka Rogozińskiego oraz jego cudownie lekkim piórem. Autor  bawi na wszystkie możliwe sposoby, zarówno humorem słownym jak i sytuacyjnym. Do teraz nie mogę się pozbyć sprzed oczu Pepe w roli wróżki-dzwoneczka, a także Róży w wykwintnej maseczce z buraczków... Najważniejsze jest jednak to, że książka czyta się sama i dzięki niej można zupełnie zapomnieć o wszystkim: ogromie pracy, stresie, a nawet o popsutym, ukochanym samochodzie.
 Często ludzie mają większą przyjemność z delektowania się swoimi marzeniami niż z ich spełniania. To tak, jak śnić po nocach o tym, że jest się wielką gwiazdą. Wywiady, sesje zdjęciowe, fani... Ale niech pan popatrzy na tych, którzy to marzenie spełnili. Depresje, nałogi, niepoukładane życie rodzinne, czasem właśnie próby samobójcze.

Trochę powagi też w książce było... Niby uczestnicy konkursu są śmieszni w swoich poczynaniach, ale z drugiej strony właśnie takie mamy czasy: kult piękna i śmierć w oczach na widok pierwszych zmarszczek, czy siwych włosów. Nie da się ukryć: nadmierny konsumpcjonizm i płytkie postrzeganie rzeczywistości zalewają nas teraz z każdej strony i Alek wyraźnie zwraca na to uwagę, szepcząc: Ludzie, ogarnijcie się trochę, przecież tu mordują!
 Odwróciła się i w ostatniej chwili zdławiła okrzyk przestrachu. Miała wrażenie, że patrzy na upiora. Chłopak, bo niewątpliwie był to osobnik płci męskiej, miał upiornie bladą twarz, z dziwnymi czerwonymi plamami na policzkach, na nosie ogromne czarne okulary, na głowie dziwaczny bordowo-granatowy kapelusz i prezentował się jak postać z horroru. Róża też musiała zrobić na nim nie najlepsze wrażenie, bo młodzieniec rzucił na nią okiem, po czym złapał się za serce.

Alek jest jedną z tych osób, które darzę niesłabnącym uczuciem i podziwem. Nie ważne, co napisze: kryminał, romans czy horror, będę to czytać z czystą radością. Autor ma bowiem wyjątkowy talent poprawiania humoru i włączania u czytelnika trybu relaksacji.



Samobójstwo czy morderstwo? Co wspólnego ma z tym wszystkim konkurs piękności? Czy Betty i Pepe dadzą się wciągnąć w szaleństwa szefowej? Tego oczywiście Wam nie powiem, ale jestem pewna, że z przyjemnością odnajdziecie odpowiedzi na te pytania, odbijając się w literackim lustrze. Wiadomo przecież, że w książkach widzimy w dużej mierze siebie, prawda? Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak gorąco polecić Wam  Lustereczko, powiedz przecie. Dobry humor gwarantowany, a parę tematów do refleksji też na pewno znajdziecie...

Za książkę dziękuję gorąco Alkowi Rogozińskiemu!

  • Tytuł: Lustereczko, powiedz przecie

  • Autor: Alek Rogoziński

  • Wydawnictwo: Filia

  • Rok wydania: 2017

  • Liczba stron: 336

  • Ocena: 5+/6

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawa recenzja. Nie czytałam jeszcze tej książki, ale jak tylko wpadnie w moje ręce, to z pewnością przeczytam. Lubię takie historie.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń