środa, 19 lipca 2017

"Ławeczka pod bzem" - Agnieszka Olejnik pokazuje, jak iść za marzeniami

Razem z książką dostałam od Wydawnictwa Czwarta Strona zdrapkę… Jeszcze zanim zaczęłam intensywnie pozbywać się warstwy nadruku by odkryć, czy udało mi się wygrać, zastanawiałam się nad tym, co zrobiłabym z wygraną. U mnie temat niestety zakończył się już na tym etapie, gdyż nie wygrałam nawet złotówki, ale Iga miała wiele więcej do przemyślenia. Ta zwykła dziewczyna z dnia na dzień stała się milionerką i jej życie musiało ulec zmianie…




 Czułam się najnieszczęśliwszą istotą pod słońcem. Pusta jak skorupka, z której uciekł ślimak. Jałowa jak ziemia, której nikt nigdy nie obsiewał. Bogata, smutna dziewczyna. Dlaczego? Nie miałam pojęcia.

Iga wiedzie spokojne, pozbawione nadmiernych emocji życie. Mieszka z matką, pomaga w salonie fryzjerskim, spędza czas z przyjaciółką i wystrzega się niebezpieczeństw. Od czasu „wypadku” jest bardzo ostrożna i godzi się ze swoim nudnym losem. Totolotkowa wygrana zmienia wszystko, łącznie z tym, że dziewczyna zaczyna mieć tajemnice przed własną rodziną. Wraz z przyrostem zawartości bankowego konta w jej życiu pojawiają się nie tylko kosmetyki i nowe ubrania prosto od stylistki, ale również… mężczyźni!
 W bezsenne noce zastanawiałam się nad tym, czym jest miłość i dlaczego nigdy jej nie poznałam. Dlaczego uczucie, które napędza rozwój ludzkości, staje się osnową filmów, książek i najpiękniejszych piosenek – coś, w imię czego ludzie godzą się umierać i zabijać – dla mnie pozostawało pustym słowem?

Mężczyzn jest paru i każdy z nich inny. W książce przewija się również rodzina Igi i jej przyjaciółka. Każda z tych postaci jest jednak opisana w taki sposób, że jeszcze długo będę miała ich wszystkich przed oczami. Zaprzyjaźniłam się z nimi wszystkimi, nawet z pozornie czarnymi charakterami, które później się okazują nieco czarno-białe. Z tego względu chętnie potowarzyszyłabym im jeszcze przez wiele stron! Pod koniec książki byłam bardzo rozczarowana, że nie mogę dalej przeżywać z Igą jej pierwszych chwil wolności od nadopiekuńczej mamusi…
 Żuchwa taka męska, kanciasta tam gdzie trzeba, a w innych miejscach zaokrąglona, tylko pogłaskać. Dołek w policzku. Zęby białe, równe, idealne. Usta do całowania. Błękit tęczówek taki, że jasna cholera i w ogóle. A w głowie sieczka. Trociny. Dno i kilometr mułu. Psia kupa. Rany, jak to bolało. Niczym upadek z drugiego piętra wprost na tyłek. Kość ogonowa pogruchotana i ani usiąść, ani stanąć, ani się położyć. Serio.

Niewiele mnie w tej książce zaskoczyło, ale akurat tym razem nie było to dla mnie wielką przeszkodą. Ławeczkę pod bzem przeczytałam bowiem dosłownie jednym tchem, parokrotnie śmiejąc się w głos, ale również parę razy zastanawiając się nad tym, co Agnieszka Olejnik przekazywała mi między wierszami. Czy pieniądze naprawdę nie dają szczęścia? Co bym zrobiła na miejscu Igi? Dlaczego tak ważni w naszym życiu są ludzie? Właśnie te pytania są tutaj najistotniejsze.
  Ja przespałam swoje trzy godziny w ciasnym kłębku, związana w supełek z własnych niepokojów i frustracji. Jakich niepokojów, jakich frustracji, można by zapytać. Przecież teoretycznie nie miałam powodów do zmartwień. Praca była? Była. Dach nad głową był? Był. Nie chorowałam? Nie, absolutnie. Czasem to nawet bym chciała, jakaś angina, grypka jakaś, żeby poleżeć w łóżku i móc bezkarnie poużalać się nad sobą.. Ale nic z tego, byłam zdrowa jak rydz. Źródło mojej największej frustracji stanowił fakt, że nie wiedziałam, po co istnieję.

Przyznaję bez bicia, że Agnieszka Olejnik jest jedną z moich ulubionych autorek. Jej książki są zawsze wypełnione wrażliwością zarówno na uczucia jak i na otaczające nas piękno przyrody, a język zachwyca mnie za każdym razem coraz bardziej.  Autorka uczy nas empatii, pokazuje jak uprawiać rośliny, tłumaczy, co jest w życiu ważne i przede wszystkim relaksuje i koi pięknym słowem. Kocham wszystkie książki Agnieszki Olejnik i każde jej wcielenie – zarówno to dowcipne, jak i to refleksyjne i poważne. Chciałabym, żeby na polskim rynku pojawiało się więcej takich książek – jednocześnie ciepłych, mądrych, zabawnych i dających do myślenia. Polecam Wam gorąco i czekam na więcej!
  (…) pieniądze są tylko narzędziem, zupełnie jak dłuto rzeźbiarza. Żaden artysta nie poczuje się spełniony i szczęśliwy tylko dlatego, że ma dłuto. Co komu przyjdzie z dłuta, gdy nim dziobie na prawo i lewo, a nic sensownego z tego nie wychodzi? Spełnienie i szczęście przyjdzie wtedy, gdy uda nam się wydziubać coś ładnego – coś, co wywoła w nas emocje, co nas ucieszy, da satysfakcję, rozbawi nas albo chociaż jakoś ożywi naszą egzystencję. Bo właśnie (i to było dla mnie niezwykle ważne odkrycie), tym, czego brakowało w moim życiu, były uczucia.

Za książkę  i możliwość objęcia jej swoim patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!

  • Tytuł: Ławeczka pod bzem

  • Autor: Agnieszka Olejnik

  • Wydawnictwo: Czwarta Strona

  • Rok wydania: 2017

  • Liczba stron: 540

  • Ocena: 5/6

4 komentarze:

  1. Recenzja zachęca, na pewno chętnie po książkę sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Musimy przyznać, że Agnieszka Olejnik ma dar do opowiadania i bardzo trudno oderwać się od tej powieści. Podpisujemy się pod każdym słowem Twojej recenzji i gorąco polecamy ją na wakacje! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za wsparcie! Agnieszka Olejnik to jedna z moich ukochanych polskich autorek. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, mam nadzieję, że się spodoba! :)

    OdpowiedzUsuń