czwartek, 9 marca 2017

"Kobiety ciężkich obyczajów" - Natasza Socha bierze pod lupę panie dotowarzystwa

Są takie sytuacje, w których nie zachowujemy się racjonalnie. Może nami kierować chęć wzbogacenia się, pragnienie zemsty, albo... miłość. Mieszankę tych wszystkich emocji zaprezentowała Natasza Socha, tworząc Kobiety ciężkich obyczajów.




Być może była jeszcze za młoda. Albo zbyt inteligentna, by dać się złapać w sidła pod hasłem "i że cię nie opuszczę aż do śmierci". Śmierć w związkach przychodzi niemal zawsze, najpierw wysyłając swoich żołnierzy w postaci demonów codzienności, potem nudy, a na końcu skoku w bok.

Akcja toczy się tutaj dwutorowo: w teraźniejszości śledzimy losy Kiry i jej rodziny, a w przeszłości dwóch tajemniczych kobiet: Lucyny i Kwiryny. Dzięki temu poznajemy klimat dawnej Warszawy i możemy się również przyjrzeć, jak wtedy funkcjonował najstarszy zawód świata. Lucyna jest bowiem prostytutką i próbuje zrobić z Kwiryny ekskluzywną panią do towarzystwa, by w końcu przestać żyć w biedzie.
Wiedziała o mężczyznach więcej niż pszczoła o miodzie i doskonale zdawała sobie z tego sprawę, że nie ma jednego klucza do wszystkich drzwi. Jedni byli jak klucze magnetyczne, otwierali się już przy minimalnym zbliżeniu, inni przypominali klucze proste, a jednocześnie unikatowe, które pasowały wyłącznie do określonego zamka, a jeszcze inni zachowywali się niczym klucze mechaniczne, które wymagały właściwego podejścia, by odpowiednio dopasować się do zapadki.

Tę część z serii Matki, czyli córki czytało mi się nieco wolniej niż poprzednie, ze względu na niewielki dynamizm akcji. Fabuła rozkręca się powoli, gdyż najpierw autorka przypomina nam wydarzenia z wcześniejszych tomów, a potem bez pośpiechu zaznajamia z nowymi bohaterkami. Samą akcję można niestety podsumować w dosłownie paru zdaniach. Między bohaterami niewiele się dzieje, ale za to odnajdziemy sporo przemyśleń na tematy damsko-męskie. Lubię styl Nataszy Sochy i jej talent do niecodziennych porównań, ale tym razem zabrakło mi nieodłącznego wcześniej humoru i chociaż paru zwrotów akcji. Wielkie brawa należą się jednak autorce za solidne przygotowanie do tematu. Bibliografia na końcu książki dobitnie świadczy o tym, że Natasza Socha doskonale wiedziała, o czym pisze (w przypadku historycznej Warszawy i zwyczajów prostytutek). Warto przy tym zauważyć, że Kobiety ciężkich obyczajów spokojnie można czytać bez znajomości pozostałych dwóch tomów.
Nawet jeśli człowiek decyduje o sobie, nawet jeśli sam postanawia, jak będzie wyglądało jego życie, to i tak lawinę zdarzeń uruchamia najczęściej przypadek. To on porusza pierwszy klocek domina, a potem tylko obserwuje, jak szybko i harmonijnie upadają kolejne części.

Natasza Socha odkrywa tym razem nie tylko kobiecą naturę, ale również męską... Z książki dowiemy się, w jaki sposób "działa" mężczyzna, poznamy najlepsze sposoby na uwodzenie i zrozumiemy, dlaczego czasem warto udawać delikatną i nieporadną. Kobiety w dzisiejszych czasach są szalenie niezależne i pewne swej wartości, przez co często odstraszają mężczyzn, którzy czują się niedowartościowani i niepotrzebni... Jestem pewna, że wiele czytelniczek uzna Kobiety ciężkich obyczajów za kształcącą lekturę.

Za książkę serdecznie dziękuję Autorce i Wydawnictwu Pascal!

  • Tytuł: Kobiety ciężkich obyczajów

  • Seria: Matki, czyli córki

  • Wydawnictwo: Pascal

  • Rok wydania: 2017

  • Liczba stron: 384

  • Ocena: 4+/6

2 komentarze:

  1. Mi również brakowało w tej książce dynamizmu. Polecam za to książkę Pauliny Świst "Prokurator". Tutaj akcja rozgrywa się bardzo szybko. Udane połączenie kryminału i erotyku :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam - akcja faktycznie szybka! :D

    OdpowiedzUsuń