czwartek, 26 listopada 2015

"Garść pierników, szczypta miłości" - Natalia Sońska

Boże Narodzenie powinno być czasem odpoczynku, radości i miłości. Często jednak zapominamy o tym przesłaniu i pędzimy na złamanie karku – po prezenty, karpia, ozdoby świąteczne i setki innych rzeczy. Natalia Sońska próbuje nam przypomnieć, że najważniejsza jest rodzina!

Garść pierników szczypta miłości sońska kto czyta nie pyta recenzja okładka

 
Jak podejrzewała, ulice były zakorkowane, ludzie w gorączce przedświątecznych promocji krążyli od hipermarketu do hipermarketu, od galerii do galerii, tylko po to, by kupić niepotrzebne im zupełnie rzeczy, ale za to w korzystniejszych cenach. Bo przecież czemu nie kupić dwóch choinek w cenie jednej? Albo czemu nie kupić dwóch, a trzeciej nie dostać gratis? Zachłanność ludzka nie znała już granic i poważnie zaczęła przerażać Hanię. Zamiast rzeczy potrzebnych ludzie kupowali opłacalne, mimo że prawdopodobnie nie zwróciliby na nie uwagi, gdyby cena nie została napisana pogrubioną czcionką w rozmiarze 72 i z dopiskiem PROMOCJA z rażąco czerwonym kolorze.

Hania – nasza główna bohaterka – uwielbia Święta, zapach pierniczków i rodzinną atmosferę. Lubi też swoją pracę w redakcji, chociaż od lat pracuje na tym samym, nudnym stanowisku korektora wywiadów i ma ciągłe konflikty z redaktor naczelną – Martą... Nic dziwnego, skoro Hania spotykała się kiedyś z obecnym mężem naczelnej – dwie kobiety i jeden facet, to zawsze niebezpieczne połączenie.
Zirytowana codziennością Hania, pod wpływem impulsu, zamienia się pracą z przyjaciółką z redakcji. Postanawia napisać ciekawy, przedświąteczny artykuł, zamiast redagować kolejny, cudzy tekst. W tym właśnie momencie akcja zaczyna nabierać rozpędu. Hania przeprowadza wywiad z superprzystojnym Wiktorem, a później z przemiłym fotografem. W sytuację wplątuje się jeszcze Marek (mąż naczelnej). Przez tych trzech mężczyzn życie Hani się komplikuje i staje się pełne nieporozumień – dzięki temu czytelnik ma parę okazji do śmiechu.

Przyznam szczerze, że mam mieszane uczucia... Przede wszystkim książka jest ona dla mnie przesłodzona i w dodatku polana gęstym lukrem... Jak wiadomo - co za dużo, to niezdrowo! Jeden cukierek jest pyszny, 10 cukierków też jest super, ale po całej torbie słodkości zaczyna być nam mdło i niedobrze... Tak właśnie się czasem czułam czytając "pierniczki".

Lekko przesłodzeni są bohaterowie… Dlaczego znów główna bohaterka jest piękna, mądra (choć lekko problemowa ze względu na trudny charakter i cięty język), a jej absztyfikant  pioruńsko przystojny, obłędnie bogaty, a do tego inteligentny, dowcipny, czuły i rodzinny? Może i ma parę skaz – bywa wyniosłym i zadufanym w sobie cholerykiem i cynikiem, ale poza tym – sam cukier! Robi niespodzianki, dba o swoją kobietę, potrafi być romantyczny... Czy ktokolwiek na świecie widział kiedykolwiek takiego faceta? Bo ja niestety nie... Zbyt dużo cukru odnalazłam również w prawie idealnych relacjach rodzinnych i paru opisach. Wy, oczywiście możecie tak tego nie odczuć – ja jednak w pewnym momencie się zwyczajnie przesłodziłam…

Na szczęście akcja książki jest ciekawa i nieoczywista, a pozostali bohaterowie niebanalni i intrygujący. Część wydarzeń oczywiście łatwo przewidzieć, ale autorka potrafi również zaskoczyć czytelnika – zwłaszcza, kiedy akcja książki się już porządnie rozkręci.

Książkę muszę pochwalić za atmosferę – naprawdę przyjemnie się ją czyta! Autorka pisze lekko i niespiesznie, dzięki czemu przy lekturze można się nieco odprężyć. Dodatkowo w wielu momentach wyczuwałam ten specyficzny, przedświąteczny klimat, co jest jedną z największych zalet tej pozycji.

 
W tym samym momencie usłyszała dźwięki „Cichej nocy”, a rozpalające się powoli złote światełka stopniowo ujawniały ogromną, stojącą wewnątrz okrągłego placu choinkę. Hania westchnęła i spojrzała w górę, szukając wzrokiem czubka drzewka. Mieniące się jak małe świetliki lampki okalały dumnie drzewko w przepiękny sposób, a melodia, która rozbrzmiewała coraz głośniej, wtórując rozpalającym się coraz intensywniej światełkom, wprowadzała niesamowity, urokliwy nastrój.

Garść pierników, szczypta miłości to książka z przesłaniem... Mam wrażenie, że Natalia Sońska chciała nam coś przekazać – nauczyć nas czegoś, co sama zrozumiała i co jest dla niej ważne. Autorka parokrotnie zmusza czytelnika do refleksji, chociażby takim fragmentem:
Najważniejszy jest pomysł na siebie. Nie można bać się niepowodzeń. O wiele bardziej bolesna jest myśl, że ze strachu zaniechało się tego pierwszego kroku niż upadek po porażce, lecz ze świadomością, że zrobiło się wszystko, co można było zrobić. Najbardziej w życiu boję się bierności.

Nie da się ukryć, że książka budzi sporo emocji, prowokuje do myślenia, zaskakuje, ale jednocześnie relaksuje… Mimo moich paru obiekcji – jestem zadowolona z lektury i cieszę się, że ta książka trafiła w moje ręce! Chociaż nie umiałam się zbytnio zżyć z główną bohaterką, to zachwycałam się pięknym językiem i śmiałam z (czasem absurdalnego) zachowania Hani i pełnych cynizmu dialogów.

Mam nadzieję, że autorka wybaczy mi tę recenzję o smaku piernika –  jednocześnie słodką i lekko ostrą. Jestem jednak przekonana, że książka jest idealnym wyborem na przedświąteczne rozluźnienie. Natalia Sońska ma prawdziwy talent i lekkie pióro, więc z niecierpliwością czekam na kolejną książkę.

 

  • Autor: Natalia Sońska

  • Tytuł Oryginału: Garść pierników, szczypta miłości

  • Gatunek: literatura piękna

  • Język Oryginału: Polski

  • Liczba Stron: 364

  • Rok Wydania: 2015

  • Numer Wydania: I

  • ISBN: 9788379763399

  • Wydawca: Wydawnictwo Czwarta Strona

  • Oprawa: Miękka

  • Miejsce Wydania: Poznań

  • Ocena:  4/6

6 komentarzy:

  1. To typowe w takich książkach - lukier na lukrze. Trochę szkoda, wolałabym bohaterkę w stylu Bridget Jones, skoro już facet ma być idealny. No ale nie można mieć wszystkiego. I tak przeczytam, mam teraz fazę na świąteczne książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, ale tymi słodkościami.. one w większej części zdecydowały, że nie skuszę się raczej na powieść, chyba, że nie będę miała już co pożyczyć, może się znaleźć w moich rękach i zobaczymy, czy będzie aż faktycznie przesłodzona.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne - zawsze warto spróbować i wyrobić sobie własne zdanie... Ja z jednej strony jestem zachwycona, a z drugiej wręcz przeciwnie. Nie lubię nadmiaru lukru! Dzięki za komentarz - miło, że ktoś czyta moje wypociny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nienawidzę ideałów... Mógłby mieć chociaż pryszcze albo garbaty nos - cokolwiek! :P Jestem ciekawa, czy będziesz miała podobne odczucia, zatem - czytaj, czytaj! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki mi się podobała pd względem, warsztatu i języka jakim posługuje się autorka. Niestety zawiodła mnie odrobinę historia. Nawet nie ten lukier płynący, ale czasami zwyczajnie się nudziłam. Pod względem technicznym, debiut uważam za udany, jeżeli zaś chodzi o fabułę, to spodziewałam się czegoś innego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim razie czekamy na więcej, ale ze znacznie lepszą fabułą... :)

    OdpowiedzUsuń