Akcję śledzimy z dwóch różnych perspektyw: zagubionej Julity i pewnego siebie Marcela. Dzięki temu poznajemy ich emocje i spojrzenie na toczące się wydarzenia, które każde z nich interpretuje inaczej. To właśnie jest w ludziach niesamowite: patrzymy na to samo, a czujemy i widzimy zupełnie różne rzeczy! Bohaterowie na naszych oczach zmieniają się w zupełnie inne osoby i krok po kroku poznają siebie nawzajem, budząc gorące uczucie.
Spoczęłam w próżni, utknęłam w niej, bo tak było wygodniej i łatwiej. A gdy przychodziła pomocna dłoń, zaczynałam nienawidzić siebie za obecny stan życia, za to, że wciąż poddawałam się bez walki. Uciekałam daleko. Płakałam w samotności i marzyłam skrycie o innym życiu, ale nie potrafiłam czegoś zmienić w tymczasowym. Tkwiłam w błędnym kole. Dopiero teraz poczułam, że mój pokój nie miał drzwi, był klatką, a ja musiałam wyjść, by nie udusić się we własnych myślach, którym brakowało świeżości i tlenu.
Jak wiadomo, nie może być nigdy idealnie... Momentami w książce jest dla mnie za słodko, a Marcel jest tak do bólu idealny, że aż drażniący. Jasne, czasem się denerwuje i potrafi być niemiły, ale jak na mężczyznę, który potrzebuje pieniędzy, ma stanowczo zbyt wiele cierpliwości dla Juli. Szczerze mówiąc, ja bym ją zostawiła już po paru pierwszych spotkaniach. Julita ma raptem osiemnaście lat i zupełnie nie radzi sobie sama ze sobą, a tym bardziej ze starszym i pioruńsko przystojnym tancerzem. Dlatego też jej zachowanie bywa irytujące, choć, jak możemy się przekonać pod koniec książki, trudno jej się dziwić, że boi się mężczyzn i reaguje paniką. Zabrakło mi również wątków pobocznych, ale z drugiej strony dzięki temu, że ich nie ma, bardziej skupiamy się na historii Julity i Marcela.
Coś w niej było, tylko jeszcze nie wiedziałem co takiego. Była niedostępna, zadziorna, seksowna i piękna. Zwłaszcza, kiedy jej blond włosy opadały miękko na policzek, a ona nieświadoma swojej atrakcyjności uciekała wzrokiem poza zasięg męskiego spojrzenia. Wbijała go w deski podłogi, sądząc, że nikt nie zauważył jej zmieszania. Czar pryskał, kiedy do jej oczu napływały łzy, dłonie oblepiała lepka i chłodna warstwa potu (...).
Mam wrażenie, że w tej książce odnajdzie się przede wszystkim młodzież: równie zagubiona i niepewna swojego jutra i własnych emocji. Dla bohaterów W rytmie passady wiele uczuć jest zupełnie nowych, w tym również miłość, zazdrość i pożądanie, więc młodsi czytelnicy na pewno odnajdą w nich cząstkę siebie.
Czułam zapach ciała Marcela, które pachniało mydłem kwiatowym, a ciepło skóry już nie parzyło. Przestało sprawiać ból. Możliwe, że tylko na chwilę. Możliwe, że przy kolejnym dotknięciu jego dłoni znowu poczuję, jakby oblewał mnie żrący kwas, ale... Warto cierpieć cały dzień dla takiej chwili jak ta, w której się znalazłam.
Anna Dąbrowska zabiera nas do świata pełnego pasji i walki o lepsze jutro. Jula próbuje pokonać swoje demony, a Marcel walczy o życie ciężko chorej matki. Łączy ich jedno: chęć pokonania własnych granic. Książka już od pierwszych stron porywa w wir tańca, porusza do głębi i zmusza do refleksji nad tym, co tak naprawdę jest ważne w życiu. W rytmie passady to piękna opowieść o miłości, poświęceniu i odnajdywaniu samego siebie w czasach pełnych pośpiechu i konsumpcjonizmu. Jestem pewna, że kiedy już zaczniecie czytać, nie będziecie mogli przestać!
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk!
- Tytuł: W rytmie passady
- Autor: Anna Dąbrowska
- Wydawnictwo: Zysk
- Liczba stron:
- Rok wydania: 2017
- Ocena: 5/6
Książka już czeka na półce i nie mogę się doczekać, aż ją przeczytam! Przy "Nakarmię cię miłością" nie wszystko było idealnie, ale myślę, że autorka ma potencjał i bardzo jestem ciekawa, czy wykorzystała go w kolejnej swojej książce ;)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że będziesz zadowolona z "W rytmie passady" i będziesz płakać jak bóbr... ;D
OdpowiedzUsuń