Jeżeli w przeciwieństwie do mnie czytacie opisy książek, nie będzie dla Was niespodzianką, że Kalina dowiaduje się o zdradzie narzeczonego tuż przed ołtarzem… I choć w Polsce nie mamy zwyczaju wygłaszać typowo amerykańskiej formułki „Jeżeli ktoś zna powód dla którego to małżeństwo nie może być zawarte niech powie teraz albo zamilknie na wieki”, to jedna z osób podczas ślubu Kaliny i Patryka postanawia zabrać głos i przyznać się do ciąży z panem młodym.
Najdziwniejsze jest to, że wszyscy, z którymi do tej pory rozmawiałam, zachowują się, jakby to Patryk rzucił mnie przed ołtarzem i poszedł sobie w diabły. A przecież to ja wzięłam zamach tym nieszczęsnym bukietem, który projektowałam ponad tydzień w specjalnym programie graficznym. To ja zafajdałam księdzu buty zmiażdżonymi główkami frezji i wybiegłam z kościoła, tupiąc nogami ze złości i starając się przypomnieć sobie wszystkie wulgaryzmy zasłyszane od czasów piaskownicy. I to ja przywaliłam narzeczonemu w nos, rozkwaszając go kamykiem z pierścionka zaręczynowego, gdy wybiegł za mną z głośnym „Ja ci to wszystko wytłumaczę!”.
Załamana i zdruzgotana zdradą Kalina postanawia (na złość niedoszłemu mężowi), wykorzystać prezent ślubny, który przyszedł pocztą już po ich burzliwym rozstaniu. Pakuje więc walizki i wyrusza do SPA, w którym co sekundę pakuje się w tarapaty... Już pierwszego dnia zostaje omyłkowo zatrudniona, a nad ranem okradziona! Później wokół nieszczęsnej Kaliny dzieją się już same cuda, ale o tym już przeczytajcie lepiej sami.
Duża pochwała należy się Joannie Szarańskiej za kreację bohaterów, którzy mają charakterystyczne cechy wyglądu, stylu bycia, a nawet sposobu wypowiadania się (chociaż w przypadku pewnej Szparki bywało to dla mnie irytujące). Nie zmienia to jednak faktu, że każdego mogłam sobie bez problemu wyobrazić i widziałam w nich prawdziwych ludzi, a nie postaci-widma. Chrapiąca kucharka, lekko zawiany Stary Jan i policjant wiecznie zawijający wąsa, to tylko część wesołej gromady ze SPA w Kamionkach.
I że ci nie odpuszczę to bardzo lekka i miła lektura, która była cudownym ukojeniem dla moich nerwów zszarganych sesją i egzaminacyjnym stresem. Nie jest może dziełem wybitnym czy zapierającym dech w piersi, ale wyjątkowo przyjemnie się czyta i daje odpocząć od męczącej codzienności. Jest ciepła, przepełniona humorem, romantyczna i wciągająca od pierwszych stron. Lekkie pióro autorki i przyjemna, wiejska atmosfera książki są jej głównymi zaletami, a wątek kryminalny jest tylko przyjemnym dodatkiem. Minusy, to przewidywalność (może to jednak dotyczyć tylko mnie, bo czytam dużo kryminałów i łatwo się domyślam co i jak), zbyt mało wplecionej wiedzy czy wątków pobocznych i lekki niedosyt po skończonej lekturze. Niemniej jednak uważam, że książka jest jednym z lepszych debiutów, które miałam przyjemność czytać! Cieszę się niezmiernie, że I że ci nie odpuszczę, będzie kontynuowane w serii Kalina w malinach (co powinno zaspokoić mój niedosyt). Jestem przekonana, że po tak udanym debiucie może być tylko lepiej i tego z całego serca życzę autorce.
- Autor: Joanna Szarańska
- Tytuł Oryginału: I że ci nie odpuszczę
- Gatunek: komedia kryminalna (z nutką romansu!)
- Język Oryginału: Polski
- Liczba Stron: 314
- Rok Wydania: 2016
- Numer Wydania: I
- Wydawca: Wydawnictwo Czwarta Strona
- Miejsce Wydania: Poznań
- Ocena: 4+/6
Bawiłam się świetnie, całkiem udany debiut ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna lektura, już nie mogę się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńno jak na debiut jest okej, ale jak dla mnie wszystko było zbyt przewidywalne...
OdpowiedzUsuńMam ją na półce i się zastanawiał czy po nią sięgnąć. Już wiem, że warto :D
OdpowiedzUsuń