piątek, 9 czerwca 2017

"Życie na wynos" - Olga Rudnicka i trup u stóp - RANY BOSKIE!

Emilia Przecinek znów wpada w kłopoty… Jeszcze przed chwilą jej największym problemem było stworzenie erotycznej sceny w aktualnie pisanej książce, a teraz nagle pojawia się trup. Dzieci się mądrzą, babcie szaleją, agentka mdleje, a ona biedna nieudolnie próbuje zapanować nad sytuacją.



Przez cały czas lektury tej wesołej książki towarzyszyła mi piosenka z Kabaretu Starszych Panów, której fragment możecie przeczytać poniżej. Polecam jednak przesłuchać cały utwór, bo jest naprawdę fantastyczny!
(…)jak długi leży trup u mych stóp,
Ach strach, strach, rany boskie, rany boskie!
Może nie trup, to może to kukła,
Z szafy do stóp mi jak długa gruchła,
Gdybym się uparł, mógłbym ją tknąć,
Eee.. lecz głupio trupa tak tknąć jak bądź…

Życie na wynos jest kontynuacją Granat poproszę. Obie książki opowiadają bowiem o szalonej rodzinie Przecinków. O fabule nie mogę zbyt wiele mówić, ważne jest jednak to, że znów pojawia się trup, którego znajduje biedna Emilka. Teściowa i matka tradycyjnie nie dają za wygraną i na własną rękę pragną rozwiązać śledztwo. To właśnie one grają w tej książce pierwsze skrzypce, więc jest naprawdę wesoło! Autorka miała świetny pomysł, aby stworzyć duet szalonych i młodych duchem staruszek.
 "Prawie" robi wielką różnicę, uznała Emilia, powtarzając w myślach slogan reklamowy, choć w tym momencie nie bardzo potrafiła powiedzieć, jakiego produktu właściwie dotyczył. Bogdan, bo tak właśnie mężczyzna się przedstawił, mniej więcej przypominał siebie. Określenie "mniej więcej" doskonale oddawało sytuację. Mniej włosów, więcej podbródków. Więcej lat, mniej zębów. Średnia wypadała... średnio.

Uwielbiam styl Olgi Rudnickiej i chociaż tym razem fabuła była dla mnie przewidywalna, a wątek kryminalny w ogóle nie zachwycił, to i tak doskonale się bawiłam. Lekki i skrzący się dowcipem język, humor sytuacyjny i ciepło rodzinne, jakie biło z książki stanowczo wystarczają do tego, żeby dać odpocząć od problemów codzienności. Sama mam podobnie zwariowaną rodzinę, więc Życie na wynos czytało mi się podwójnie dobrze.
Emilia doskonale znała ten drapieżny uśmiech. Tamta miała pomysł. Jej pomysły zaś kończyły się bólem, cierpieniem i jękami udręczonej duszy, bo ciało nie miało już siły na nic.


(...) prawda jest tylko prawdą, a człowiek i tak musi w życiu tyle nakłamać, że jak już koniecznie nie musi, to nie powinien, by nie zaśmiecać sobie pamięci.

Żałuję, że nie zostały bardziej rozwinięte wątki relacji między bohaterami i romantyczne podboje Emilki. Uwielbiam tę bohaterkę za jej nieporadność i oderwanie od rzeczywistości, więc chętnie potowarzyszyłabym jej na większej ilości randek w ciemno! Jestem jednak pewna, że jeszcze będę się mogła spotkać z Emilką, świrniętymi starszymi paniami, Kropkiem, Kropką i przystojnym policjantem. Oj, coś czuję, że będzie się działo i bardzo na to czekam!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Prószyński!

  • Tytuł: Życie na wynos

  • Autor: Olga Rudnicka

  • Wydawnictwo: Prószyński

  • Rok wydania: 2017

  • Liczba stron: 367

  • Ocena: 4+/6

4 komentarze:

  1. Niestety mi ta książka nie przypadła do gustu. Także mi sie podoba "bujanie w chmurach" głównej bohaterki, ale tutaj stała się tak nieżyciowa, że zęby bolały. No i te powtarzające się dowcipy. "Homo" i "foby" mi już uszami wychodziły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, ten dowcip denerwował mnie już we wcześniejszej części, a teraz to już w ogóle! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej z dotychczas przeczytanych książek Olgi Rudnickiej podobała mi się "Były sobie świnki trzy". Była świetna. "Życie na wynos" jeszcze przede mną, czeka na półce:)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Świnki" jeszcze przede mną... Ale już wkrótce na pewno przeczytam! Szkoda, że nie ma audiobooka... :(

    OdpowiedzUsuń