sobota, 17 czerwca 2017

"Życie jak malowane" - Karolina Wilczyńska i nowe barwy Stacji Jagodno

Delikatna filiżanka z aniołkiem, kapliczka w środku lasu, tajemnice, kłótnie, przyjaźnie i cała paleta emocji – to wszystko znajdziecie w Życiu jak malowane!




 Wróciła do kapliczki i położyła bukiecik na stopach figurki. Popatrzyła jeszcze przez chwilę, pociągnęła nosem i odeszła. Nie odwróciła się już ani razu. Przecież spieszyła się na pociąg przed czternastą.

To już piąte odwiedziny w Jagodnie, a ja nadal nie mam dość! Z tą serią jest bowiem jak z serialem – z coraz większą ciekawością śledzimy losy bohaterów, z którymi zdążyłyśmy się już zaprzyjaźnić. Mam parę swoich ulubionych postaci, a za tymi, u których niewiele się teraz dzieje, najzwyczajniej tęsknię. Karolina Wilczyńska ma bowiem talent do tworzenia „żywych” postaci i prawdziwych, ludzkich problemów. Dzięki temu książka nie jest przesłodzona czy nadmiernie moralizująca… Budzi jednak do refleksji i pozwala zapomnieć o całym świecie.
Tak – pomyślała – troski niszczą nasze ciała bardziej niż czas. Wydrapują zmarszczki, wysuszają skórę i zabierają iskierki z oczu. Na to nie pomogą żadne kosmetyki. Jedynym lekarstwem jest spokój i bezpieczeństwo u boku innego człowieka.



Nigdy nie lubiłam wsi… Jestem typowym mieszczuchem, który lubi, kiedy wszystko jest blisko. Jagodno jest jednak takim miejscem, do którego poleciałabym jak na skrzydłach, gdybym tylko mogła! Cudowna atmosfera, ciepło międzyludzkich relacji i bezinteresowna pomoc są tam na porządku dziennym. Może i niewiele nas tu zaskoczy, ale atmosfera, jaką udało się stworzyć Karolinie Wilczyńskiej chyba nigdy nie przestanie mnie zachwycać.
Z wierzchu życie jak malowane, a w środku… Świat się kończy!

Autorka trochę namieszała w fabule i „idealne związki” z poprzednich tomów okazują się niezbyt idealne. Trochę za mało tu może dla mnie elementu zaskoczenia… Pojawiają się nowe postaci, których problemu domyśliłam się znacznie wcześniej, niż został on opisany i z góry wiedziałam, jak się skończy ten wątek. Mimo wszystko, uważam że był potrzebny, bo (choć przewidywalny), budzi sporo emocji i refleksji. Niestety zupełnie nie wiem, co się dzieje u Marysi, ale losy pozostałych bohaterów są już bardziej rozwinięte, a niektóre z nich na pewno Was zaskoczą. Poznacie także Majkę, która zawróci w głowie jednemu z moich ulubionych książkowych mężczyzn. Już teraz wiem, że ta dziewczyna sporo namiesza i w kolejnej części (Dom pełen słońca) pewnie odkryjemy jej tajemnicę.


 Antoś popatrzył na ojca poważnym wzrokiem, ale nic nie powiedział. Sięgnął po szkolny plecak i zniknął za drzwiami swojego pokoiku, gdzie zamiast zająć się tym, co nakazał mu ojciec, położył się na tapczanie i przytulił do dużego błękitnego misia.

Karolina Wilczyńska wie, jak rozgrzać kobiece serca i zmusić nas do pracy – nad sobą, nad związkiem, nad własnymi marzeniami. Lubię to, że tak motywuje do działania i pokazuje, że warto robić to, co się w życiu kocha. Jestem pewna, że w następnym tomie będzie się działo znacznie więcej, niż w Życiu, bo autorka otworzyła parę nowych, ciekawych wątków, których rozwiązania już nie mogę się doczekać.



Za książę i możliwość objęcia jej moim patronatem medialnym dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!

  • Tytuł: Życie jak malowane

  • Autor: Karolina Wilczyńska

  • Seria: Stacja Jagodno (V)

  • Wydawnictwo: Czwarta Strona

  • Rok wydania: 2017

  • Liczba stron: 314

  • Ocena: 4+/6

2 komentarze:

  1. Seria o Jagodnie trochę przypomina mi klimatem "Dom nad rozlewiskiem". Porywa swoim ciepłem, optymizmem, radością życia. Tam było i z tym tomem, przeczytałam go sama nie wiem kiedy:) Mimo tego, że jeśli chodzi o akcję działo się w nim mniej niż w tomach poprzednich czytało się go bardzo miło i szybko:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś rozlewisko mnie nigdy do siebie nie przekonało. A Jagodno pokochałam... :) W następnej na pewno będzie się działo więcej! :)

    OdpowiedzUsuń