wtorek, 11 kwietnia 2017

"Zła krew" - Max Bilski i tajemnicze samobójstwa w maleńkim miasteczku

Nie od dziś wiadomo, że na polskich wsiach dzieją się rzeczy, które nie śniły się filozofom... Miejsce, w którym toczy się akcja nie jest wyjątkiem! W tym małym świecie, w którym wszyscy się znają, kobiety popełniają samobójstwa. Ich specyficzny sposób odbierania sobie życia budzi jednak spore wątpliwości... Kto normalny chciałby zabić się przez poderżnięcie gardła nożem kuchennym?!




Magda, dziennikarka pracująca w lokalnej gazecie, zdaje sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak... Zaczyna drążyć temat z dziennikarską zajadłością i wciąga do pracy byłego policjanta, którego żona również odebrała sobie życie w ten sam sposób. Jak łatwo się domyślić: mają rację, a swoim śledztwem wkładają kij w mrowisko. Zamieszanie potęguje wścibski dziennikarz i jego kłamliwe artykuły, które są jednym z lepszych elementów książki i wprowadzają do niej sporo dynamizmu.
 Opiera się dłońmi o klejącą się od krwi ścianę i stoi tak z pochyloną głową. Patrzy, jak z czubka nosa skapują mu wielkie krople krwi. Złej krwi.

Max Bilski pisze bardzo... Specyficznie. Jego styl jest trochę prześmiewczy, a trochę dziennikarski i trzeba się do niego przyzwyczaić. Narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika i bawi się z nim w kotka i myszkę, podrzucając nowe kawałki układanki i błędne tropy. Wyraźnie czuć również to, że książkę napisał mężczyzna... Starał się o wątki obyczajowe, ale było tego stanowczo zbyt mało jak na kobiece potrzeby. Między bohaterami mogłoby dziać się nieco więcej, a wydarzenia powinny być przekazywane w mniej reportażowym stylu. Wtedy czytelnikowi byłoby łatwiej przeżywać wszystko razem z książkowymi postaciami.
 Ciekawe rzeczy dzieją się też w innym miejscu. W ogóle dzień, który tak niespodziewanie zaczął się w miasteczku nienormalnie wysoką temperaturą (w południe słupek rtęci dobił do plus piętnastu stopni Celsjusza), obfitował od początku w interesujące zdarzenia. Kilka już poznaliśmy. A teraz dzięki magicznym i jakże cudownym możliwościom narracji przenieśmy się na moment do gabinetu burmistrza Franciszka Mazguła.

Czytając Złą krew miałam parę kryzysowych momentów, w których nie miałam już ochoty na dalszą lekturę. Po pierwszych stu stronach sytuacja się jednak zupełnie zmieniła! Przyzwyczaiłam się do stylu autora, polubiłam bohaterów i w końcu zainteresowałam się fabułą, a drobne nielogiczności przestały mi przeszkadzać. Właśnie za bohaterów trzeba autora mocno pochwalić, gdyż wypadli bardzo wiarygodnie i ludzko. Wstrętny dziennikarz jest moim ulubieńcem, ze względu na to, że wie, czego chce i potrafi porządnie namieszać... Co prawda dąży do tego po trupach i nie ma w sobie za grosz empatii, ale jest za to świetną postacią do obserwowania!

Zła krew to dobry, choć nie idealny thriller, który potrafi zrelaksować i daje odpocząć od własnych problemów. Polubiłam bohaterów, nie tylko tych głównych, więc z ciekawością czekam na kolejną część ich przygód, którą już wkrótce będę mogła przeczytać. Już teraz wiem, że psychopaty należy się bać nawet wtedy, kiedy przebywa w więzieniu!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Videograf!

  • Tytuł: Zła krew

  • Autor: Max Bilski

  • Wydawnictwo: Videograf

  • Rok wydania: 2015

  • Liczba stron: 270

  • Ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz