Zwykle w tym miejscu opowiadam nieco o fabule… W tym przypadku wydaje mi się to niemal zbrodnią! Fabuła jest tutaj ważna, ale najważniejsze są uczucia i emocje, które towarzyszom wydarzeniom z książki. Muszę jednak opowiedzieć Wam choć parę słów, więc zacznę od tego, że główną bohaterką jest Pola. Bardzo się z nią zżyłam, gdyż ta dziewczyna była głęboko nieszczęśliwa mieszkając na wsi… Ja sama spędziłam na wsi parę lat i niezbyt dobrze to wspominam! Pola chciała dla siebie czegoś więcej, niż dojenie krów i rozrzucanie ziarna kurom! Biegnąc za swoimi marzeniami postanowiła rozpocząć studia w Gdańsku. Jak wiadomo – na studiach wiele może się zmienić. Tak jest również w przypadku Pauliny, która pierwszy raz czuje się zakochana… I od tego uczucia wszystko się zaczyna, a później (jak to bywa w miłości) komplikuje!
Muszę wspomnieć, że opis z tylu okładki zdradza trochę za wiele... Po przeczytaniu go łatwo się domyśleć, co będzie dalej! Nie przeszkadza to jednak w odbiorze książki, lecz jest jej kwintesencją. I chociaż (ku mojemu rozczarowaniu) nie zostałam zaskoczona przez fabułę i dokładnie wiedziałam co się wydarzy, to Po prostu bądź pokochałam za jego niesamowitą mądrość i płynące z niego przesłanie. Na zachętę jeden z moich ukochanych fragmentów, który powinien przemówić niektórym z nas do rozumu.
Gdy wcześniej patrzyłam jak pracuje skupiony przed monitorami. Byłam przygotowana na najgorsze. Na to, że zasypiam z nim po raz ostatni. Rozmowa z Aleksem pokazała jednak, że powinnam spodziewać się zupełnie czegoś innego. Dlaczego tak boimy się w otwarty sposób mówić o uczuciach? Nie zdradzamy, co nas boli. Nawet przed tymi, których kochamy. A przecież chyba zależy nam na sobie? Zapominamy, że słowa nie służą tylko temu, by ranić. Są po to, by nas jeszcze bardziej do siebie zbliżać. By pomóc rozwiązać konflikty i nieporozumienia.
Często zasypiamy przytuleni do niedopowiedzeń. Nie dbamy o to, by rozplątać negatywne emocje. Brak czasu, brak ochoty, brak zrozumienia. Czy to ma sens?
Czy to ma sens? Oczywiście, że nie ma… Ale w każdym z nas jest w środku wielki strach – przed porażką, odrzuceniem, kłótnią i milionem innych rzeczy… A prawda jest taka, że mało kto potrafi się poprawnie komunikować! Na szczęście Magdalena Witkiewicz zwraca uwagę na to, że warto rozmawiać i otwarcie mówić, co nas boli! Fabuła książki udowadnia nam, że życie mogłoby być znacznie prostsze, gdybyśmy tylko tego chcieli! Los jest ślepy i przewrotny, a my powinniśmy posłuchać Horacego i chwytać dzień! Nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro – autorka udowadnia to nam niemal na każdej stronie… Robi to przy tym w sposób niezwykle ujmujący i pełen metafor, które uwielbiam. Mały przykład poniżej.
(…) życie pędzi cały czas do przodu. Jest jak pociąg dalekobieżny. Jedzie ze stałą prędkością zgodnie ze swoim rozkładem. Na nikogo nie czeka. Nie można go – ot, tak – zatrzymać w polu. Ale to Ty decydujesz do którego wagonu wsiądziesz i na jakiej stacji. Ty decydujesz, czy w ogóle wsiądziesz, czy będziesz stała z boku i obserwowała tych, co właśnie podróżują. Jadą, śmieją się, rozmawiają. Czasem też płaczą. Życie. Jak nie wsiądziesz, ten pociąg i tak dalej pojedzie. A ty nie będziesz wiedziała, czy razem z tym wagonem, który właśnie odjechał, nie opuściła cię również twoja życiowa szansa.
Sama nie wiem, kiedy przeczytałam tę książkę... Rano dostałam ją od listonosza i miło zaskoczona (nie byłam pewna, czy uda się ją uzyskać do recenzji) zaczęłam czytać... Później zrobiłam przerwę i wieczorem wróciłam do lektury, a ona się nagle skończyła! Nie czułam zupełnie mijającego czasu - tak bardzo zżyłam się z bohaterami przez te parę godzin! Trochę szkoda, że wszystko skończyło się tak szybko! Chciałabym bowiem więcej wszystkiego (bohaterów, wątków pobocznych, opisów, piosenek, uczuć, humoru, dialogów), ale często bywam nienasycona przy dobrych książkach, więc nie warto tego uważać za zbytnią krytykę.
Zachwyciłam się również doborem muzyki do tekstu... Każdy rozdział zaczynał się bowiem fragmentem piosenki. Zawsze pasował idealnie, a cytaty pochodziły z utworów lubianych przeze mnie wykonawców – Anity Lipnickiej, Edyty Bartosiewicz, Ewy Bem, Kayah, Beaty Kozidrak i wielu innych... Kocham muzykę – nie potrafię bez niej żyć, a znaczna większość moich „mózgowych szufladek” jest zapełniona tekstami piosenek... Kiedy zobaczyłam wśród muzyków Beatę Kozidrak, skojarzyłam z Aleksandrem Rogozińskim i okazuje się, że "miałam nosa", bo ten autor trochę maczał w tym palce. Zachęcam Was do czytania podziękowań – wiele się z nich można dowiedzieć i to prawie w każdej książce!
Warto również wspomnieć o tym, że niektóre sytuacje możemy obserwować z dwóch perspektyw – naszej głównej bohaterki Poli oraz jednego z męskich bohaterów. Autorka dzięki temu zabiegowi zwraca nam uwagę na to, że faceci jednak są z innej planety i czasem zachowują się absurdalnie, bo coś sobie uroili w głowie, a boją się otwartej rozmowy. Skoro bowiem coś im przyszło na myśl, to prawdopodobnie tak jest i już! Niestety – kobiety często reagują podobnie…
Cieszę się, że nie było „3 lata później” i tęczowego życia z dziećmi i zapachem świeżo pieczonych ciasteczek... Wszyscy wiemy, ze życie przecież nie jest czarno-białe, tylko szaro-kolorowe i nikt normalny nie jest szczęśliwy non stop! Autorka urwała opowieść w najbardziej odpowiednim momencie… Po zakończeniu Po prostu bądź możemy się spodziewać już tylko życia!
Magdalena Witkiewicz ma dar pisania prostym językiem o trudnych sprawach... Umie pokazać emocje, które później promieniują na taką nieszczęsną czytelniczkę, która nieświadomie pochlipuje i wyciera nos w rękaw (nie można przecież tracić czasu na poszukiwanie chusteczek!).
Dziękuję za te emocje i ważną refleksję o tym, co w życiu ważne i jak to biedne życie możemy wykorzystać... Książkę skończyłam czytać w nocy i było mi smutno, że to już koniec... Całą noc kotłowały mi się w głowie myśli i uczucia, abym następnego dnia mogła przelać je na ekran komputera… I przelałam, choć Po prostu bądź nadal jest gdzieś we mnie, a tekst piosenki Stinga (Practical Arrangement), którą inspirowała się autorka, non stop przewija mi się w głowie i powoduje dreszcze… Korzystając z okazji mogę się pochwalić, że słyszałam tę piosenkę na żywo (kocham Stinga!), ale teraz nabrała dla mnie nowego znaczenia… Już zawsze jak ją usłyszę będę miała przed oczami piękną, brązowowłosą Polę i jej poruszającą historię.
Dziękuję serdecznie Magdalenie Witkiewicz za możliwość przeczytania tej książki jeszcze przed premierą!
- Autor: Magdalena Witkiewicz
- Gatunek: literatura piękna
- Język Oryginału: Polski
- Liczba Stron: 336
- Rok Wydania: 2015
- Numer Wydania: I
- Wydawca: Wydawnictwo FILIA
- Oprawa: Miękka
- Miejsce Wydania: Poznań
- Ocena: 5/6
Zupełnie nie wiem co ja teraz napiszę w recenzji, bo każde słowo wyjęłaś z moich ust ;) To cudowna książka, tak pełna, emocjonalna i mądra, że aż żal było ją kończyć ( w moim przypadku o drugiej w nocy :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Hmmm... Uznaję to za komplement! Jestem pewna, że dasz sobie radę ;) Ja skończyłam przed 1 w nocy, ale za to długo nie mogłam zasnąć... Ach te książki! :) Również pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz i ciepłe słowa.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Żadnej książki M. Witkiewicz nie czytałam i myślę, że powinnam nadrobić zaległości w wolnej chwili. :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie trzeba to zmienić! :) Bardzo dziękuję za komentarz i komplement - takie rzeczy dodają skrzydeł!
OdpowiedzUsuńTa książka zmieniła mój sposób postrzegania świata.
OdpowiedzUsuń"Miłość przychodzi bezszelestnie,
nikogo nie uprzedza.
Równie cicho odchodzi niezauważona. "
Zapraszam do mnie po recenzję
http://modnaksiazka.blogspot.com/2015/10/zycie-jest-zbyt-krotkie-by-przejsc.html
Mmmmm to jest książka z którą chciałabym się zatopić wieczorem w fotelu :)
OdpowiedzUsuń